Zakurzone Skarby... czyli historia miłości do starej porcelany, sięgająca aż do lat dzieciństwa.

By in
Zakurzone Skarby... czyli historia miłości do starej porcelany, sięgająca aż do lat dzieciństwa.

Z wielkim zainteresowaniem odkrywam, że z biegiem lat coraz częściej wracam do własnych korzeni, czy też wydarzeń z dawnych lat. I tak właśnie jest również z moją miłością do starej porcelany, której widok przywołuje lata przepełnione dziecięcymi wspomnieniami. Dzieje się tak za sprawą podróży mojej wyobraźni do czasów już tak przeszłych,  że muszę je przecierać z pyłków kurzu, aby wyraźnie dojrzeć ich wymiar.

W tych śladach mojej pamięci odkrywam przemiłe chwile spędzone z dziadkami na ukochanej wsi. Wśród przebłysków różnych wydarzeń wyraźnie utrwalone mam babcine kredensy wypełnione starą porcelaną. Wtedy bawiąc się z przydrożnymi kotami, pieskami i babcinymi kurami nie miałam pojęcia jaką rolę to wszystko odegra w przyszłości. Oczywiście nie mówię o kotach i kurach,  tylko o pięknej porcelanie.

Choć wspomnienie o kurach jest zabawną historią, którą pokrótce Wam opowiem. Otóż pewnego wieczoru spędziłam z nimi więcej czasu niż mają w zwyczaju spędzać osoby zaganiające kury do kurnika. Wszystko za sprawą prośby mojej babci dotyczącej usadzania kur na grzędzie. Wzięłam sobie tą prośbę tak bardzo do serca, że posadziłam wszystkie (bez wyjątku) kury, a właściwie to kurczaki na grzędzie. Od tamtej chwili kurczaki każdego dnia siadały grzecznie na przydzielonych przeze mnie miejscach. Babcia przez całe wakacje była dumna z mojej cierpliwości jaką się wykazałam. Prawda natomiast była taka, że łapiąc je myślałam, że jest to jedyne właściwe działanie prowadzące do tego, aby kurczaki znalazły się w kurniku. Ta zabawna sytuacja dała mi wiele pozytywnych wspomnień i ciepłych słów jakie otrzymałam od babci. Zapewne z  pozycji dorosłego jest wiele nieznaczących wydarzeń, odgrywających bardzo ważną rolę w dziecięcym świecie.

Wracając do obecnych czasów i mojej miłości do starej porcelany… Odkrywam, że najbardziej lubię talerze, które przypominają mi moją babcię Tosię. Jej mąż, a mój dziadek Eugeniusz miał własną cukiernię, co przekładało się na całą masę wypieków przygotowywanych na mój przyjazd. Dziadkowie wypiekali różnorakie słodkości, które ustawiane były w specjalnym pokoju. W rodzinnych progach na samym końcu domu (tuż za moją sypialnią), znajdowała się specjalne pomieszczenie, gdzie zawsze było najchłodniej. Z tego powodu lądowały tam wszystkie babcine wypieki.

Stół był naprawdę ogromny (a może tylko ja byłam taka mała ;)). W każdym razie ustawione na nim były porcelanowe talerze, patery i półmiski wypełnione domowej roboty specjałami, którymi zajadałam się bez opamiętania oraz z dzisiejszej perspektywy powiedziałabym konsekwencji przytycia 😉 Cała aranżacja przypominała wystawę w cukierni. W miarę pałaszowania ciastek orzechowych, krówek ciągutek, czy też ulubionych czekoladowych przysmaków, pozostawały puste półmiski odkrywając swe piękno. Te porcelanowe naczynia najprawdopodobniej upiększały kiedyś cukierenkę mojego dziadka. Zdobione były w polne kwiaty, motywy roślinne i urocze ptaszory.  Wtedy po raz pierwszy odkrywałam czar starej, antycznej już dziś porcelany.

Tak oto zaczęła się moja historia miłości do starej porcelany. Najbardziej kocham talerze, które nie są powszechnie uznawane za cudowne okazy, jednak dla mnie stanowią one najcenniejsze egzemplarze, bowiem czymże jest ocena innych, kiedy serce pełne ciepłych, rodzinnych wspomnień wyrywa się z zachwytu.

One Comment
Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *